Areszt dla rodziców podejrzanych o zabójstwo trzymiesięcznej córki

2013-09-25 15:07

Obojgu grozi dożywocie. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci dziewczynki były rozległe obrażenia głowy.

Łódzki sąd aresztował w środę 19-letnią matkę i 26-letniego ojca niespełna trzymiesięcznej Nadii podejrzanych o zabójstwo córki. Obojgu grozi dożywocie. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci dziewczynki były rozległe obrażenia głowy. Matka dziecka Martyna P. i jej konkubent Arkadiusz A. we wtorek usłyszeli zarzut zabójstwa córki. W środę - na wniosek prokuratury - oboje zostali tymczasowo aresztowani - poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Według śledczych Arkadiusz A. potwierdził podczas przesłuchania, że zdarzało się, iż stosował przemoc, żeby uciszyć niemowlę. Z jego wyjaśnień wynika, że w weekend jednego dnia uderzył dziecko otwartą dłonią w głowę, a następnego - pięścią w głowę. Mówił także, że widział na ciele dziecka obrażenia, których on sam nie spowodował. 19-letnia matka podczas przesłuchania nie przyznała się do winy. Z relacji świadków wynika, że nie radziła sobie z wychowaniem dziecka; zdarzało się, iż mówiła, że lepiej by było, gdyby w ogóle nie urodziła. Według świadków w miniony weekend miała także powiedzieć, że nie pójdą z córką do lekarza, bo wyszłoby na jaw, że dziecko zostało pobite. Tymczasem 19-latka utrzymuje, że dobrze opiekowała się dzieckiem. Śledczym przyznała, że widziała, iż jej konkubent ma skłonności do bicia córki i - jak mówiła - rozmawiała z nim na ten temat. Podejrzana utrzymuje, że nie poszła z dzieckiem do lekarza, bo myślała, że sińce są niegroźne i smarowała jej kremem. O śmierci niespełna trzymiesięcznej Nadii w mieszkaniu przy ul. Rewolucji 1905 r. w centrum Łodzi pogotowie ratunkowe zostało powiadomione przez jednego z rodziców w poniedziałek rano. Na twarzy dziewczynki ratownicy zauważyli zasinienia; wezwali policję i prokuratora. Jak ustalono, przed wezwaniem pogotowia rodzice kontaktowali się z położną, która poleciła im wezwać ratowników. Przybyły na miejsce lekarz nie wykluczył, że dziecko zmarło w nocy - kilka godzin przed przyjazdem pogotowia. Później wyszło na jaw, że kiedy rodzice stwierdzili, że dziecko nie żyje, próbowali jego zimne ciało ogrzać grzejnikiem. Wyniki sekcji zwłok wskazują, że przyczyną śmierci dziecka były rozległe obrażenia głowy - krwiaki i obrzęk mózgu. Na głowie i twarzy stwierdzono zasinienia, które mogły powstać nawet na kilka dni przed śmiercią. U dziewczynki stwierdzono także złamania aż sześciu żeber; te obrażenia mogły powstać wcześniej, bowiem już nastąpił proces gojenia. Rodzina matki dziecka była pod opieką łódzkiego MOPS - korzystała z pomocy finansowej i wsparcia pracownika socjalnego. Policja wcześniej nie interweniowała w tej rodzinie. Według rzecznika MOPS Igora Mertyna z informacji pracownika socjalnego wynika, że nie było żadnych przesłanek świadczących o zaniedbaniach w stosunku do dziecka. Partner matki miał stałą pracę, a kobieta uczyła się. W związku z przypadkami śmierci dwojga małych dzieci pobitych przez swoich opiekunów - trzyletniego Wiktora i Nadii - władze miasta zdecydowały, że na początku października uruchomiony zostanie specjalny numer telefonu, pod który będzie można anonimowo zgłaszać przypadki przemocy wobec dzieci. Przeprowadzona zostanie też kampania społeczna mająca uwrażliwić łodzian na stosowanie przemocy wobec najmłodszych. (PAP)