Przyszyli dziecku „oderwaną” głowę: Niesamowity zabieg przeprowadzono w Gdańsku

2021-08-10 14:59
Operacja
Autor: pixabay.com

Rodzinny wyjazd nad morze zamienił się w tragedię. Na początku lipca w Redzikowie doszło do makabrycznego wypadku samochodowego. Na miejscu zginął 32-letni Bartosz, policjant z Oleśnicy. Jego 3-letnia córka Martynka przeżyła tylko dzięki nadludzkim wysiłkom lekarzy ze szpitala im. Kopernika w Gdańsku.

Dziewczynka brała udział w tragicznym wypadku w Redzikowie pod Słupskiem, w którym zginął jej tata, a dziadek trafił do szpitala. Głowa dziecka została oderwana od kręgosłupa. Jak mówią lekarze, to cud, że 3-latka przeżyła. Uratowano ją w gdańskim szpitalu. Dziewczynka wraz z dziadkiem trafiła do szpitala. Mimo zapiętych pasów, które, jak przyznają medycy, uratowały jej życie, doznała poważnych obrażeń. Wszystko dlatego, że 3-latka spała, więc główka była bezwładna. Dla lekarzy już na pierwszy rzut oka było jasne, że głowa została oderwana od kręgosłupa. Nagłe uderzenie było tak silne, że wyrwało jej głowę w sensie funkcjonalnym. Skóra i mięśnie wytrzymały, ale więzadła i kości zostały rozerwane (...) Rzadko zdarza się, by po tak ciężkim urazie funkcje życiowe były zachowane - przekazał w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" neurolog, dr Wojciech Wasilewski ze Szpitala im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. - Kiedy zobaczyliśmy wyniki badań obrazowych byliśmy przerażeni – przyznaje prof. dr hab. Wojciech Kloc, szef oddziału neurochirurgii w gdańskim Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w rozmowie z "Dziennikiem" - Wyraźnie było na nich widać, że głowa dziecka została oderwana od kręgosłupa. Lekarze z zespołu prof. Kloca, dr Wojciech Wasilewski wraz z asystującymi mu lekarzami; Patrykiem Kurlandem, Łukaszem Dylewiczem (neurofizjolog) oraz anestezjologiem Martą Bielewicz podjęli się trudnego zadania. Lekarze nie mogli działać tak, jak w przypadku dorosłego. Wówczas dziurę w kości wytwarza się za pomocą młotka lub rozwiertarki, dzięki czemu śruba może znaleźć się w odpowiednim miejscu. Dziecięcy kręgosłup jest jednak zbyt delikatny, by móc przeprowadzić podobny zabieg. Lekarze znaleźli na szczęście inną metodę, a pionierska operacja, na którą nie zdecydował się żaden inny szpital w Polsce, trwała sześć godzin. - Z ulgą odetchnęliśmy jednak dopiero wtedy, gdy po wybudzeniu okazało się, że nasza mała pacjentka rusza zarówno rączkami i nóżkami - przyznał po operacji dr Wasliewski. Dziewczynka już czuje się lepiej. Jak przekazała jej matka, nie ma sondy i ładnie je. Przed operacją dziecko przebywało w śpiączce farmakologicznej.