Niemcy: wielkanocny żart biskupa z ponad 750 000 wyświetleniami

2024-04-03 14:46
Bp Stefan Oster
Autor: facebook.com

Niemiecki biskup Stefan Oster z Pasawy wrócił do dawnej tradycji „wielkanocnego żartu” podczas kazania w Poniedziałek Wielkanocny. Ten gest okazał się strzałem w dziesiątkę. Do wtorkowego popołudnia na platformie YouTube odnotowano ponad 750 000 wyświetleń i wiele entuzjastycznych komentarzy. Wahały się one od: „po prostu świetne” i „dobrze, że Kościół pozwala na śmiech”, do „byłem mile zaskoczony humorem w tych kręgach kościelnych”. „Wielkanocne żarty” biskupa Pasawy zyskiwały popularność już w poprzednich latach; w 2023 r. odnotowano ponad 435 000 kliknięć, a w 2021 r. ponad 437 000.

Na zwyczaj śmiechu w liturgii istnieją dowody już w IX wieku. Rozprzestrzenił się on w całej Europie i jest udokumentowany w źródłach z XVI-XVIII wieku w krajach niemieckojęzycznych, Włoszech i Hiszpanii. Zwyczaj „risus Paschalis”, czyli „śmiechu wielkanocnego” polegał na tym, że w Niedzielę Wielkanocną wyrażano w kościele gromkim śmiechem radość ze zmartwychwstania Jezusa. Z ambony opowiadano nie tylko różne zabawne historyjki, ale także dowcipy, które dziś można by śmiało uznać za nieprzyzwoite.

Bp Oster już po raz kolejny wywołał gromki śmiech podczas Mszy św. w Poniedziałek Wielkanocny w pasawskiej katedrze św. Stefana. Powodem był żart, który odczytał na zakończenie liturgii z „Nowej książeczki wielkanocnego śmiechu” („Das neue kleine Buch vom Osterlachen”). Na nagraniu zamieszczonym na diecezjalnym kanale YouTube można nie tylko usłyszeć śmiech uczestników nabożeństwa, ale także zobaczyć, jak sam biskup i jego ministrant wielokrotnie głośno się śmieją.

Zanim bp Oster zaczął czytać dowcip, zastrzegł: „Jeśli żart jest być może nieco obraźliwy - to proszę o wybaczenie, choć uważam, że jest naprawdę zabawny”. Anegdota opowiada historię kobiety z miasta, która w latach dwudziestych XX wieku chciała wyjechać na wakacje do Lasu Bawarskiego. Ponieważ turystyka dopiero się tam zaczynała, a bieżąca woda nie była jeszcze powszechna, w liście do gminy chciała się dowiedzieć, czy jest tam dostępne „WC”. 

Ponieważ burmistrz i lokalna rada nie wiedzieli, co zrobić z tym dziwnym skrótem, zapytali wiejskiego księdza. Ten domyślił się, że prawdopodobnie chodzi o Waldkapellchen (leśną kapliczkę”), której nazwy „nowomodni mieszczanie” nie pisali już przez „K”, ale przez „C”.

W odpowiedzi kobieta została uspokojona faktem, że w wiosce od ponad 300 lat znajduje się „WC” - położona w środku idyllicznego lasu i łatwo dostępna pieszo w kwadrans. Ma około 30 miejsc i jest zawsze otwarta w ciągu dnia. WC zwykle odwiedzają pojedyncze osoby, ale w święta i dni wolne od pracy jest ich więcej  - wtedy pod fachowym przewodnictwem „księdza proboszcza”. 

Źródło: ekai

v=q7YhX7fELgE