Wolał „łapę” niż siedzenie w kozie. Kardynał Stefan Wyszyński jakiego nie znaliście

2021-08-31 13:34
Kardynał Wyszyński
Autor: beatyfikacja.info

Był wielką postacią polskiego kościoła, przez całe życie wymagał wiele od siebie i innych, ale Prymas Tysiąclecia skrywał też inne oblicze swojej osobowości. Lubił żartować- w dzieciństwie, ale także wtedy gdy piastował kościelne wysokie stanowiska.

12 września 2021 roku odbędzie się jego beatyfikacja. Tego dnia zostanie ogłoszony błogosławionym. Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński. Chociaż od śmierci hierarchy minęło już 40 lat, jego zasługi dla polskiego kościoła i kraju są ogromne. Wielki kapłan, niezłomny Pasterz, obrońca praw człowieka i Ojczyzny, patriota. Ale w życiu Prymasa Tysiąclecia nie brakowało też zabawnych momentów.

Zachowało się kilka anegdot z czasów gdy był małym chłopcem i razem z rodzicami mieszkał w Zuzeli nad Bugiem. Jedna z nich opowiada o tym, jak mały Stefek rozpruł lalki należące do sióstr, by przekonać się, co jest w środku. Gdy usłyszał to ojciec przyszłego prymasa, Stanisław Wyszyński- chłopak chcąc uniknąć kary- schował się pod fortepianem. Siostry przyszły mu wtedy z pomocą, mówiły: „On się poprawi, nawróci...” „Jak widzicie, nawróciłem się!” – żartował później kardynał w jednym z kazań.

Innym razem Stefka miała spotkać kara w szkole. Miał do wyboru siedzenie w tzw. kozie albo „łapę”, czyli uderzenie linijką w rękę. Za namową koleżanki wybrał „łapę”- chciał zdążyć na domowy obiad. Wychowywał się w bardzo religijnym domu. Dbali o to matka i ojciec, który był organistą w miejscowym kościele. Nad łóżkiem chłopca wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. "Chociaż nie byłem wtedy skłonny do modlitwy, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej- wspominał przyszły prymas.

Rodzice małego Stefana stosowali też pedagogikę, która polegała na zadawaniu dzieciom pytań po to by utrwaliły sobie wiedzę na dany temat. Wśród nich było m.in. to słynne– która Matka Boża jest skuteczniejsza: czy Ta, co świeci w Ostrej Bramie, czy Ta, co broni Jasnej Góry? Okres zuzelski był zresztą dla Stefana Wyszyńskiego i jego rodziny- sielskim czasem. Zawsze to powtarzał wspominając dziecięce lata.

Lista jego wybryków była bardzo długa. Kolega ze szkoły w Zuzeli wspominał, jak z przyszłym kardynałem ciągnęli dziewczyny za warkocze. Mieli też specjalną technikę blokowania klasówek. Na środku każdej uczniowskiej ławki stał kałamarz. Jeśli zabrakło w nim atramentu, nie było czym napisać sprawdzianu. A o to dbał mały Stefan, który razem z kolegami, wylewał cenny płyn, a naczynia wypychał bibułą. Po latach kard. Wyszyński bywał w Zuzeli wiele razy, ale tylko raz oficjalnie: 13 czerwca 1971 r. To z okazji ukończenia remontu miejscowego kościoła, który poważnie ucierpiał w czasie wojny.

Do historii przeszły też prymasowskie spotkania ze studentami w tłusty czwartek. Urządzano wtedy w kurii zawody- kto zje najwięcej pączków. Rekordzista miał wchłonąć ponad dwadzieścia sztuk na raz. Prymas dowcipkując, chodził po sali z pączkiem nabitym na widelec i karmił opornych. Chciał mieć pewność, że nikt nie wyjdzie ze spotkania głodny.

Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim do dziś krąży dowcip związany m.in z polskim papieżem. Naprzeciwko wejścia do stołówki w gmachu głównym postawiono pomnik przedstawiający słynne homagium, podczas którego Jan Paweł II nie pozwolił przed sobą klęknąć kardynałowi. Studenci stwierdzili, że tak naprawdę to moment, w którym prymas powstrzymuje ojca świętego przed wejściem do jadłodajni. I szepcze ostrzegawczo na ucho: „Karol, nie idź tam! Dziś znów mielone!”.

Źródło: stacja7.pl, pl.aleteia.org