Dzień modlitwy za więźniów, a kapłańska posługa za więziennymi murami
To okazja do szczególnej pamięci o osadzonych i modlitwy za nich. 26 marca (niedziela) w kaplicach więziennych wielu zakładów karnych na terenie Polski, księża kapelani będą sprawowali Eucharystię w intencji więźniów i ich rodzin.
Dzień Modlitw za Więźniów to polskie święto katolickie obchodzone corocznie 26 marca, ustanowione przez Konferencję Episkopatu Polski w 2009 roku. Obchody odbywają się w dniu liturgicznego wspomnienia św. Dyzmy zwanego Dobrym Łotrem - patrona więźniów. Ideą ustanowienia Dnia Modlitw za Więźniów jest potrzeba ogarnięcia modlitwą zwłaszcza tych więźniów, którzy trwają daleko od Boga, nie widzą sensu nawrócenia lub którym brakuje nadziei w Boże Miłosierdzie.
W Polsce jest obecnie ok. 87 tys. więźniów w 201 zakładach karnych, oraz 34 oddziały zewnętrzne zakładów karnych różnego typu, a oczekujących na osadzenie to liczba 30 tys. osób. W polskich jednostkach penitencjarnych zatrudnionych jest 170 kapelanów więziennych, a w posługach religijnych wg. statystyk uczestniczy ok. 10% populacji skazanych.
O posłudze kapłańskiej za więziennymi murami i potrzebie modlitwy w intencji więźniów Małgorzata Oroń rozmawiała z ks. Arturem Hodurem, kapelanem Aresztu Śledczego w Lublinie
MO: Jak wygląda codzienność księdza posługi kapelana za więziennym murami?
ks. AH: Gdy jadę do aresztu, to pierwsza rzecz to jest spotkanie na oddziale z oddziałowym, który przekazuje kapelanowi listę osadzonych, którzy tego dnia chcieliby skorzystać z posługi kapłana. Jeśli są chętni to udajemy się do kaplicy, zostają wprowadzeni osadzeni i w zależności od tego ilu ich jest - bo bywa różnie: czasami jest to jedna osoba, czasami dwóch, a czasami przyjdzie dużo więcej osadzonych. Tutaj nie ma żadnej reguły. Wówczas kapelan podejmuje decyzję co dalej nastąpi. Jeżeli jest jedna osoba, to bardzo często jest to rozmowa. Od takiego zapoznania się, jak on długo tutaj jest, co robi, jak się tutaj znalazł. Następnie pytam, czy jest w ogóle zainteresowany tym, żeby odbyć rozmowę już bardziej duchową, czy chce skorzystać z posługi sakramentalnej?
I to są czasami właśnie takie Eucharystie, które są dla mnie osobiście wyjątkowe, troszkę inne niż na co dzień z ludźmi, gdzie jest pełny kościół. Tylko właśnie tak, z tą jedną osobą, którą przed chwilą pojednałem z Panem Bogiem, która przed chwilą się otworzyła. Niekiedy nawet po latach przystąpiła do sakramentu pokuty, pojednania i teraz, za chwilę przyjmie po latach Eucharystię, Komunię Świętą i Pana Jezusa do swojego serca. Ta codzienność jest za każdym razem inna. Właściwie można powiedzieć, że nie ma rutyny i nie ma codzienności. Tylko za każdym razem może być zupełnie coś innego. Nigdy człowiek nie wie, co go tam spotka, kiedy wchodzi za te mury i kogo spotka.
MO: W jaki sposób osadzeni odnoszą się do kapelanów? Traktują księży z szacunkiem, czy może jak przyjaciół lub znajomych? A może jak zło konieczne?
Ks. AH: Osobiście mam takie doświadczenie, które było dla m,nie zaskoczeniem na początku mojej posługi w Areszcie. Wśród osadzonych jest ogromna życzliwość w stosunku do kapłana. Nie spotkałem się, z sytuacją, aby, któryś z nich powiedział do mnie „pan”. Tam od razu wiadomo, że to jest ksiądz, że jest to osoba, która przychodzi po to, żeby z nimi pobyć, porozmawiać i jeżeli chcą, to właśnie skorzystać z tej posługi, też sakramentalnej. Z drugiej strony kapelan jest także ich powiernikiem. Należy sobie jasno powiedzieć, że te osoby, które przychodzą i chcą skorzystać z posługi księdza, to są osoby, które czynią to z własnej woli. Zatem jeżeli ktoś już w takiej wolności wewnętrznej decyduje się, że chce się spotkać z księdzem, chce przyjść, to też jednocześnie wie, po co i do kogo przychodzi. Bycie powiernikiem w areszcie, czy więzieniu to bycie taką osobą, której można powiedzieć dużo, jeżeli nie wszystko. I wiadomo, że to spotka się ze zrozumieniem, bo taka jest też nasza posługa. Jako księża jesteśmy po to, aby to pokazać tym ludziom: że nie są odrzuceni, potępieni, że nie są wyrzutkami społecznymi bo znaleźli się w więzieniu. Jesteśmy po to, aby czuli się akceptowani pomimo tego co zrobili, a także, że pomimo tego, iż popełnili błąd i dokonali być może czegoś złego to mogą z tego zła też wyjść.
MO: Osadzeni są w różnym wieku, od bardzo młodych ludzi do ludzi starszych, z różnymi wyrokami, z różną historią życia. Czy ciężko jest nie oceniać człowieka, tylko być dla niego wsparciem, oazą spokoju i taką bratnią duszą, która wyciągnie rękę i okaże pomoc?
ks. AH: Myślę, że to przede wszystkim jest naszą misją. Tak, jak Pana Jezus, który podchodził do wszystkich osób ze zrozumieniem i nieważne w jakim byli stanie, co ich spotkało w życiu, czego doświadczyli, to myślę, że po to my tam jesteśmy, żeby pokazać właśnie takiego Pana Jezusa, który ich przyjmuje bez względu na to, kto w jakim jest wieku, bo trafiają tu zarówno bardzo młodzi, jak i starsze osoby. To nie ma żadnego znaczenia, po prostu każdy zasługuje na to, żeby go przyjąć, tak jak Pan Jezus przyjmował wszystkich i w jakimkolwiek położeniu by się nie znajdowali. Bo też trzeba wiedzieć, że specyfika aresztu śledczego jest troszkę inna niż więzienia. Tam jest duża roszada osób, tam są osoby, które jeszcze są przed wyrokami, więc bardzo często są to jeszcze osoby, które do końca nie wiedzą, jak się skończy ich sprawa. Dlatego ja się powstrzymuję od jakiegokolwiek oceniania człowieka, który przychodzi po pomoc i rozmowę.
MO: Ksiądz pomaga tam na miejscu - bezpośrednio w kontaktach i rozmowach z osadzonymi. Natomiast każdy z nas, każdy wierny, może się do tej pomocy przyłączyć. W niedzielę 26. marca obchodzony jest Dzień Modlitw za Więźniów. Dlaczego powinniśmy pamiętać o osobach, które mają coś na swoim koncie negatywnego? Są za to już poniekąd ukarani, odbywają karę, ale ta modlitwa jest potrzebna. Dlaczego?
ks. AH: To nie tylko osoby, które odbywają już karę i są skazani, ale też te, które przebywają w areszcie śledczym ponieważ czekają na dalszy rozwój ich sprawy. Dla takich osób jest to bardzo trudny czas, w którym muszą się z tym jakoś zmierzyć. Dlatego tym bardziej, skoro mamy świadomość tego, że jeśli się modlimy to Pan Bóg działa – powinniśmy otaczać modlitwą osadzonych za więziennymi murami. Dla nich ta modlitwa jest niesamowicie ważna, żeby przetrwać ten czas, który nie jest łatwy. Zazwyczaj najtrudniejsze są pierwsze dni i tygodnie, kiedy człowiek się zmierza z nową rzeczywistością. Zupełnie inną rzeczywistością, w której mu więcej nie wolno niż wolno. Ta modlitwa jest potrzebna też z tego względu, żeby ci ludzie w jakiś sposób sobie tam poradzili, żeby mieli wsparcie duchowe oraz świadomość, że modlimy się za nich, że trwamy na tej modlitwie. Jednak areszt śledczy to nie tylko osoby, które są tam przejściowo. W zakładach karnych są osadzeni, którzy odsiadują wieloletnie wyroki lub mają wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Bardzo często te osoby, które mają tak długie wyroki i wiadomo, że już w tym więzieniu spędzą resztę swojego życia, to bywa tak, że ich najbliżsi: rodzina, przyjaciele i znajomi - te osoby ten kontakt z osadzonym urywają. Wtedy więźniowie w zasadzie zostają kompletnie, kompletnie sami. Dlatego tym bardziej świadomość, że jest taki dzień w roku, kiedy oni wiedzą, że my się modlimy, że możemy dołożyć swoją modlitwę do tego, żeby jakoś Pan Bóg zadziałał, dał im łaskę przetrwania tego czasu, to powinniśmy to zrobić.
MO: Czy w więzieniu lub areszcie śledczym można się nawrócić?
Ks. AH: Miałem taką jedną historię, kiedy to jeden z osadzonych przychodząc na spotkanie na Mszę, podszedł do mnie wcześniej i chciał porozmawiać. Po chwili zaczął w zasadzie dziękować za to, że został osadzony i że znalazł się w areszcie. Dlaczego? Ponieważ mamy taką możliwość, że dajemy im albo Pismo Święte lub jakieś inne książki o tematyce religijnej, aby mogli rozwijać swoją wiarę. I właśnie ten osadzony otrzymał taką klasykę duchową „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza Kempisa. On tę książeczkę sobie przeczytał. I tamtego dnia przyszedł przed mszą ze świadectwem swojego nawrócenia, dziękując w zasadzie za to, że został osadzony i że mógł spędzić ten czas tutaj, bo inaczej by tej książki nie przeczytał by nie odkrył w swoim życiu obecności Pana Boga. To było świadectwo tego, że właśnie Pan Bóg w różnych miejscach potrafi się dziś posłużyć naszą posługą jako kapelanów, i tym, że po prostu ja dam komuś zwykłą książkę i on sobie to przeczyta, medytuje i Pan Bóg jakoś do niego przez to przemówi. To było jednocześnie też takie świadectwo wewnętrznej przemiany tego więźnia, takiego nawrócenia, bo on korzystał z sakramentów i powiedział, że tak będzie żył. „Jak ja wyjdę stąd, proszę księdza, jak już będę miał wyrok za sobą to ja po prostu wracam do normalnego życia. Ja chcę wrócić też do życia z Bogiem, do bycia w Kościele” – takie słowa wtedy usłyszałem. Zatem tak – nawrócenie za więziennymi murami jest możliwe.