Wielkanocne zwyczaje na Lubleszczyźnie

2023-04-07 15:39
Lubelskie pisanki
Autor: MWL Lubelskie pisanki

To był czas radości, obfitości i wierzeń. Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego była największym świętem i dniem rodzinnym. Wielkanocny Poniedziałek był dniem przepełniony żartami.

Wcześnie rano w niedzielę Wielkanocną odbywała się msza rezurekcyjna. Po mszy każdy gospodarz starał się jak najszybciej dotrzeć do domu. Miało dać mu to pierwszeństwo w zakończeniu żniw i zapewnić urodzaj. Kto pierwszy wszedł do domu, ten zapewniał sobie przychylność losu (powiat puławski). Zanim rozpoczęto śniadanie wielkanocne, gospodarz żegnał się i dzielił z domownikami cząstkami poświęconego jajka. Dopiero po złożeniu sobie życzeń przystępowano do posiłku.

To, co robiło się tego dnia, miało mieć odzwierciedlenie w życiu codziennym przez cały następny rok. W Wielką Niedzielę nie wolno było spać, bo inaczej głowa bolałaby przez cały rok, wierzono również, że będą rosły chwasty w polu (okolice Biłgoraja). Tego dnia nie ścielono łóżek, nie pito wody, aby przez cały rok nie męczyło pragnienie. Po zachodzie słońca nie brano do ust święconego pokarmu, aby nie zapaść na kurzą ślepotę. Nie zamiatano, aby kury nie rozgrzebywały grządek w ogrodzie. Nie wołano kur, aby nie niosły się u sąsiadów.

Praktyki stosowane tego dnia miały również ścisły związek z pokarmem. Szczególne miejsce zajmowało jajko. Skorupki rozrzucano po kątach izby, co miało zabezpieczyć przed robakami. Podkładano je także pod pierwszy zwieziony do stodoły snop, żeby chroniły zboże przed myszami. Skorupki rozrzucano po polu, by niszczyły chwasty, i na rozsadę kapusty, aby robaki jej nie jadły. Podkładano je kurom pod gniazda, żeby się dobrze niosły. Poświęcone nieugotowane jajka dawno krowom, by miały dużo mleka. Jajko toczono też po grzbiecie krów i koni, żeby były tłuste, lśniące, zdrowe i odporne na choroby.

Słonina również znalazła swoje zastosowanie. Poświęconą słoniną smarowano krowom chore wymiona, a ludziom ręce i nogi, żeby nie zostały pokaleczone podczas żniw. Słoninę chowano do skrzyni, aby się świnie dobrze chowały. Sól sypano do studni, żeby woda była zawsze czysta.

Kości ze święconego zakopywano w ogrodzie dla odstraszenia kretów, dawano je także psom, by nie chorowały na wściekliznę. Wkładano też kości pod krokiew, aby chroniły dom od piorunów. Uważano, że jeśli myszy zjedzą okruszki po święconym pokarmie, przestaną rosnąć im zęby.

W okresie wielkanocnym we wsi Kozłówka (powiat lubartowski) chłopcy robili dwie kukły – chłopa i babę – które mocowali na płozie od sań. Urządzenie to musiały ciągnąć od domu do domu panny, które nie wydały się w karnawale. Chłopcy poganiali je workami napełnionymi popiołem.

Na Lubelszczyźnie popularnym zwyczajem było kolędowanie wielkanocne. W wielu wsiach wczesnym rankiem gromadki małych chłopców chodziły po tzw. dyngusie, lejokach lub lejusie i wygłaszały oracje, będące zlepkiem najrozmaitszych pieśni wielkopostnych lub zabawnych wierszyków, przymawiając się o dary. Repertuar tekstów na Lubelszczyźnie jest dość różnorodny. Tworzą go przede wszystkim pieśni dyngusowe (wykonywane głównie przez chłopców, pieśni posiadały schrystianizowane treści). Druga grupa to pieśni gaikowe (wykonywane przez dziewczęta, o charakterze bardziej świeckim – na powitanie wiosny). Zwyczaj chodzenia z gaikiem ma tradycję jeszcze przedchrześcijańską. Była to mała sosenka świerk lub inne drzewo (gałąź) iglaste przystrojone kolorowymi wstążkami i kwiatami. Dawniej na jej wierzchołku przywiązywano lalkę, która miała oznaczać wiosnę. Był to symbol nadchodzącej wiosny.

Drugi dzień świąt. Znany jest jako dyngus, śmigus, śmingus, szmigus, lejek, bo w tym dniu powszechnie praktykowano zwyczaj polewania się wodą. Jak głosi legenda, pierwsi Żydzi oblali wodą Matkę Boską i na pamiątkę tego wydarzenia oblewamy się wszyscy. Dawniej, kiedy był ciepły dzień, dziewczęta oblewano całymi wiadrami wody, a nawet wrzucano do rzeki. W okolicach Kraśnika do polewania używano specjalnych sikawek wykonanych z drewna, które osiągały znaczne rozmiary.

W wielu regionach Lubelszczyzny w tym dniu biegali po wsi chłopcy, tak zwani dyngusie, dynguśniki, i wygłaszali przeróżne monologi, często o satyrycznym charakterze. W centralnej Lubelszczyźnie (Niedrzwica, Osmolice itp.) znany był obrzęd chodzenia po dyngusie, w czasie którego śpiewano pieśń apokryficzną o męce i śmierci Pana Jezusa, a następnie pieśni życzeniowe, najczęściej dla gospodarza i panny. W powiecie lubartowskim gospodarze tego dnia wprowadzali konie do rzeki, żeby przez cały rok zdrowo się chowały. Tam też dyngus odbywał się we wtorek, wszyscy oblewali się wodą, aby lato nie było suche. Polewanie powtarzano w pierwszą niedzielę po świętach. W niektórych wsiach polewanie trwało nawet cały tydzień do Przewodniej Niedzieli, kiedy to dziewczęta za oblewanie wodą dziękowały chłopcom, obdarowując ich pisankami.

źródło: Teatr NN