Zmarł Norm Macdonald, kanadyjski komik, który nie bał się mówić o Bogu

2021-09-23 12:12
Norm Macdonald
Autor: Wikimedia Commons

„Chrześcijański komik”, jak często był nazywany Norm Macdonald, zmarł kilka dni temu w Los Angeles. Pochodzący z Kanady artysta cierpiał na raka. Akceptacja tej choroby stała się dla niego źródłem niemal duchowych przeżyć.

Norman Gene Macdonald urodził się 17 października 1959 w kanadyjskim Québecu. Był artystą kabaretowym, aktorem i scenarzystą filmowo-telewizyjnym, który zrobił karierę w USA. Występował jako aktor w wielu filmach komediowych a następnie sam prowadził programy rozrywkowe, m.in. w 2011 „Sport Show„ będący satyrycznym podsumowaniem wydarzeń sportowych. Zmarł w Los Angeles na miesiąc przed swymi 62. urodzinami.

Artysta nie wahał się mówić o Bogu, zwłaszcza pod koniec życia. Opowiadał się też otwarcie przeciwko aborcji. Obszerny artykuł poświecił mu w dzienniku „New York Times” Matthew Walther – redaktor katolickiego czasopisma literackiego „The Lamp”. Zdaniem autora w XXI wieku coraz trudniej mówić o „chrześcijańskiej komedii”, której cechy charakterystyczne widoczne były jeszcze w latach 60. ub. wieku choćby w niektórych wystąpieniach abp. Fultona Sheena. Wraz z narastającym zeświecczeniem także ten temat jakby znikł z kultury amerykańskiej, o czym świadczą prawie nie poruszające tematu religii artykuły poświęcone zmarłemu komikowi. Walther jednak to podważa: „Lekceważenie roli religii w życiu Macdonalda to nie tylko biograficzne przeoczenie. Bez uznania go za wyjątkowego komika chrześcijańskiego odbieramy mu to, co było najlepsze w jego dorobku artystycznym”.

Dziennikarz tak pisze o jego spuściźnie: „Jego komedie były znacząco wolne od złośliwości, a ostatnio widać było w nich coraz bardziej miłosierdzie i pokorę”. W 2008, w czasie występu z innym komikiem – Bobem Sagetem nie zawahał się wskazać na „grzechy” komików a może też wielu innych aktorów i w ogóle artystów: „Jedyną rzeczą, która łączy nas, komików, jest to, że zazdrościmy i nienawidzimy kogokolwiek, kto odniósł sukces”.

Chrześcijański wymiar jego wypowiedzi często bywał ukryty a zarazem był „bezcereminialny”. W jednej z dyskusji online ze znanym biologiem, ateistą Richardem Dawkinsem Macdonald zapytał go, „dlaczego organizmy, które istnieją tylko po to, aby powielać swój materiał genetyczny, miałyby w ogóle popełniać samobójstwo?”.

W innym występie z komikiem-ateistą Billem Maherem Macdonald zapytał widownię, czy „zastanawia się nad życiem po śmierci”. Następie sięgnął jakby na nowo do słynnego „zakładu Pascala”: są dwie możliwości – jedna, że nie można udowodnić istnienia Boga i druga – że nie można udowodnić, że Bóg nie istnieje. Co się więc stanie, jeśli umrzemy? Też są dwie możliwości: albo będziemy «grać na harfie w Niebie» (w planie Bożym) albo będziemy się trzymać tylko swojego (planu), a ludzie rzucą na nas tylko grudkę ziemi.

W wywiadzie telewizyjnym dla znanego redaktora Larry`ego Kinga kanadyjski komik zaznaczył wyraźnie: „Jestem chrześcijaninem” i potrafił to uzasadnić w sposób przypominający wypowiedzi S. Kierkegaarda czy św. Jana H. Newmana. Zapytany, czy wierzy w życie wieczne, odpowiedział: „To nie jest sprawa «wierzenia» – ja mam wiarę. To, czego ludzie nie rozumieją, to to, że trzeba ją po prostu wybrać”.

Przez ostatnich 9 lat Macdonald cierpiał na raka, co w końcu stało się przyczyną jego śmierci. Według Walthera akceptacja tej choroby była chyba najbardziej chrześcijańskim akcentem w całym jego życiu. Macdonald nie walczył z nią, ale potrafił się z niej nawet pośmiać: „Nie jestem lekarzem, ale wiem, że jeśli ktoś umiera na raka, to rak także umiera. To nie jest strata, To jest remis”.

Źródło: KAI