"Wyślij pączka do Afryki". Powraca coroczna akcja krakowskich kapucynów

2023-02-08 14:40
pączki
Autor: pixabay.com Zdjęcie poglądowe

Zamiast objadać się pączkami, wyślij pączka do Afryki - zachęcają krakowscy kapucyni. Jak co roku przed tłustym czwartkiem organizują akcję, której celem jest pomoc dzieciom na Czarnym Lądzie, gdzie posługują zakonnicy. W tym roku kapucyni chcieliby zebrać 670 tysięcy złotych. - Od tego pączka brzuch na pewno nie urośnie, a serce i owszem - mówią organizatorzy.

W tym roku akcja organizowana jest pod hasłem „Chcemy się uczyć - pomóż nam”.

Jak można się łatwo domyśleć chodzi o zebranie funduszy na edukację dzieci i dorosłych w afrykańskich parafiach, tam, gdzie posługują bracia misjonarze z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów z Krakowa.

W poprzednich latach organizowane były zbiórki na budowę studni, wyposażenie szpitala i lekarstwa dla chorych. W tym roku misjonarze nadal prowadzą te projekty, bo w krajach środka Afryki nie zniknęły choroby i problemy z dostępem do czystej wody. Każdego roku kapucyni starają się wybudować kilka studni głębinowych, utrzymywać szpital w Ngaoundaye i ośrodki zdrowia przy parafiach.

Jednak w tym roku misjonarze kapucyni napisali projekty, które w przeważającej większości dotyczą edukacji. A w Afryce edukacja dzieci jest nierozerwalnie połączona z dożywianiem. Pierwszy zwrócił na to uwagę br. Robert Wieczorek, obecnie tworzący nową placówkę misyjną w Sudanie Południowym. Przed wielu laty wymyślił sposób jak pomóc osieroconym dzieciom w jego ówczesnej parafii Ndim w Republice Środkowoafrykańskiej. Opowiadając o Afryce, zapytany o problem sieroctwa, przytaczał stwierdzenie, które w prosty sposób określa sytuację: „sieroty - tak, sierocińce - nie”. Bo w RŚA, gdzie posługiwał przez 25 lat, a większość tego czasu przypadało na czas wojny lub rebelii, sierot było mnóstwo. Ale zajmowały się nimi rodziny, nie placówki opiekuńcze. Problem pojawiał się wtedy, gdy wujkowie i ciocie, którzy przygarnęli dzieci, musieli zapłacić czesne za szkołę i kupić szkolną wyprawkę. Wtedy raczej wybierali swoje rodzone dzieci i posyłali je do szkoły, a te przygarnięte pozostawały w domu. Każda szkoła w RŚA i Czadzie jest płatna, a opłaty rosną wraz z wiekiem ucznia i poziomem szkoły. Jeść musi każdy, więc jeżeli rodzice mogą na czymś oszczędzić, to raczej na opłatach za inne rzeczy, np. edukację sierot. Br. Robert doceniał zastępczych rodziców, ale też chciał, aby ubóstwo opiekunów nie przekreślało szans na edukację dzieci i ich perspektyw godnego życia w przyszłości. Dlatego zebrał pieniądze na opłacenie czesnego dla sierot. A żeby zachęcić zastępczych rodziców do posłania dzieci do szkoły, zapewnił sierotom również wyżywienie. Bo w Afryce nie dla wszystkich jest oczywiste, że warto posłać dziecko do szkoły. Czasami zachęta w postaci darmowego, pożywnego i ciepłego posiłku dla dziecka łatwiej rodzica do tego przekona. Stąd powstał projekt dożywiania osieroconych dzieci w parafii Ndim. Na początku było sto dzieciaków. Teraz, misjonarze pomagają w ten sposób w każdej parafii i mają pod opieką niemal tysiąc dzieci.

Powstają też miejsca, gdzie dzieci mogą spędzać czas poza szkołą. Są to znane u nas tzw. świetlice środowiskowe. W RŚA i Czadzie nie ma elektryczności, światło dzienne jest wyłącznie do godziny 18, wtedy zachodzi słońce i wszelka aktywność zamiera. W świetlicach dzieci mogą pożytecznie spędzić czas. Organizowane są zajęcia wyrównawcze i integracyjne. Działa czytelnia i biblioteka, dzięki czemu biedniejsi uczniowie mają dostęp do szkolnych podręczników. Dla dorosłych organizowane są zajęcia szkoły krawieckiej i alfabetyzacji. Problem wykluczenia i ubóstwa przez brak edukacji widać dobrze na przykładzie młodych kobiet. Wiele dziewczynek w krajach afrykańskich nie uczestniczy w nauce w szkole, ponieważ rodzice nie widzą sensu inwestowania w ich edukację. Szkoła kosztuje, więc lepiej żeby dziewczynka pracowała w domu i na polu. Później szybko zostaje matką i nawet gdyby w dorosłym życiu sama chciała uczyć się, to nie ma żadnych podstaw. Jeśli dziewczynka nie potrafi liczyć jest wykluczona z życia, bo nawet samodzielnie nie zrobi zakupów. A gdy pojawiają się w jej życiu problemy, śmierć małżonka lub porzucenie, taka kobieta nie ma żadnych umiejętności, aby utrzymać siebie i dzieci. Dlatego misjonarze organizują zajęcia alfabetyzacji, na których dorośli uczą się czytać, pisać i liczyć. Są też dwie szkoły krawieckie, gdzie samotne młode matki zdobywają zawód i ich życie zmienia się na lepsze.

Akcją „Wyślij pączka do Afryki” co roku misjonarze zachęcają nas do pomocy potrzebującym. W tłusty czwartek kupujemy pączki i sprawiamy sobie małe radości. Żyjemy w trudnych czasach, ale nasze kłopoty nie są porównywalne z wojną i głodem, brakiem opieki, bezpieczeństwa i nadziei. Pomaganie przynosi radość, dobre zmęczenie, buduje zaufanie i wiarę w ludzi. Każdego dnia możemy zrobić dobry uczynek. W tłusty czwartek pomyślmy o potrzebujących w Afryce. Nie musimy do nich jechać, żeby osobiście pomagać. Są tam misjonarze, którzy zrobią to za nas.