44. LPP: Postój w Skorzeszycach – czas na posiłek
Pielgrzymi pokonują kolejne kilometry, ale żeby mieć na to siły nie wystarczy tylko sucha drożdżówka kupiona w pielgrzymkowym sklepiku czy kanapka z mielonką z konserwy. O siły do dalszego marszu dla lubelskich pątników dbają przede wszystkim mieszkańcy mijanych miejscowości.
Często przy drodze, którędy idą kolejne grupy pielgrzymkowe ustawione są stoły na których wystawione są przekąski, woda, kompot... Żywność, która może pomóc w przejściu etapu do końca bez uczucia głodu lub pragnienia. Ale najważniejszy jest postój. To właśnie w takich momentach mieszkańcy danej miejscowości i okolic zazwyczaj bardzo gościnnie podejmują pielgrzymów przygotowując ciepłe posiłki, a także przekąski i kanapki na drogę.
Od wielu lat gościmy pielgrzymów w Skorzeszycach. To zawsze proboszcz z wyprzedzeniem ogłasza, że będziemy gościli pielgrzymów na poczęstunku i prosi o pomoc. Wtedy się organizujemy i dzielimy między sobą, kto i co przygotuje. W tym roku spodziewaliśmy się większej ilości pielgrzymów, ale jedzenie się nie zmarnuje. Rozdamy pielgrzymom na drogę, przed nimi jeszcze daleka droga zanim dotrą na nocleg – mówi jedna z gospodyń w Skorzeszycach.
W tym roku... co ciekawe naszym pielgrzymom przed południem na postoju w Skorzeszycach wyjątkowo dobrze wchodziło zupełnie inne jedzenie. Mowa o domowym smalcu na chlebie z dodatkiem ogórka małosolnego.
Słonina była kupowana w sklepie mięsnym, ale smalczyk już sami robiliśmy. Z dodatkiem cebulki z własnego ogródka i wiejską kiełbaską, do tego jabłuszko także dorzucone. Taki smalec ma w sobie dużo energii, nic zatem dziwnego, że tak dobrze smakował pielgrzymom. Każdy także dostawał ogórki małosolne, też robione przez nas specjalnie dla lubelskich pielgrzymów – dodaje z uśmiechem druga z gospodyń.
Dzisiaj pielgrzymi mają do pokonania 31 km. Rano wyruszyli z Bylin, a nocleg jest zaplanowany w Dyminach, do których wszystkie grupy mają dotrzeć około godziny 18.