Czterdzieści lat temu grupa młodych ludzi z Lublina usłyszała to wezwanie i odpowiedziała na nie. W sobotę, 4 października, po czterech dekadach wspólnej drogi, spotkali się, by wspominać, dziękować i cieszyć się, że ta misja wciąż trwa.
Zaczęło się od spotkania
Był początek lat 80. - trudny czas, pełen niepokoju i ograniczeń. A jednak właśnie wtedy w sercach kilku studentów i młodego księdza pojawiło się pragnienie, by coś zmienić, by dać drugiemu człowiekowi trochę nadziei.
- Podczas rekolekcji w Kraczewicach zrozumiałem, że sens życia polega na tym, by dzielić się dobrem. Zrodziła się wtedy potrzeba, by nie czekać na wakacje, ale działać od razu. Spotkaliśmy się, przeczytaliśmy Ewangelię o sadzawce Siloe i tak się zaczęło - wspomina w rozmowie z Radiem Plus Lublin ks. Janusz Rzeźnik, współzałożyciel stowarzyszenia.
W każdą niedzielę wolontariusze, często jeszcze studenci, wyruszali po swoich podopiecznych. Nie zważali na pogodę ani zmęczenie - ważne było, by wspólnie dotrzeć na Mszę Świętą, pomodlić się, porozmawiać. Z czasem wspólnota nabrała kształtu, zaczęły się rekolekcje, akademie, wyjazdy, przyjaźnie, które przetrwały do dziś.
Wiara, która niesie dalej
SILOE od początku było miejscem, gdzie granice, te fizyczne i te niewidzialne, przestawały istnieć. Zrodzone z potrzeby serca dzieło szybko zaczęło żyć własnym rytmem.
- To był dla mnie zachwyt - patrzeć, jak młodzi ludzie, w czasach gdy wiele rzeczy było trudnych, potrafią poświęcić swój czas, energię, by służyć innym. Każda niedziela, każdy wyjazd wymagał wysiłku, ale dawał ogromną radość- dodaje mówi ks. Rzeźnik.
Jednym z najbardziej pamiętnych momentów w historii stowarzyszenia była pielgrzymka do Rzymu w latach 80. Pomimo ograniczeń ustrojowych, grupa osób niepełnosprawnych, wolontariuszy i kapłanów dotarła do Wiecznego Miasta, by spotkać się z papieżem Janem Pawłem II.
- To był cud - 17 dni, wiele miast, setki kilometrów, ogromne emocje. Ale przede wszystkim poczucie, że razem możemy wszystko - wspomina założyciel.
Świadectwo otwartego Kościoła
Po latach opiekę nad Siloe przejął ks. prał. Tadeusz Pajurek. Dla niego duszpasterstwo osób niepełnosprawnych stało się szczególną lekcją wiary.
- Byłem zaskoczony, jak wiele ci ludzie mają w sobie siły. Widziałem, jak wolontariusze pomagają im dotrzeć na Mszę, jak razem się modlą, śmieją, bawią. Siloe nauczyło mnie patrzeć inaczej: z pokorą i podziwem - wspomina ks. prał. Pajurek.
To właśnie w jego pamięci pozostał obraz wspólnoty, która nie tylko wspiera duchowo, ale tworzy prawdziwe więzi. - To było coś wyjątkowego zobaczyć, że Kościół naprawdę może być domem dla wszystkich. Oni pokazali mi, że bycie razem jest formą modlitwy - dodaje ks. Pajurek.
Jubileusz wdzięczności
W tym roku członkowie i przyjaciele stowarzyszenia spotkali się na uroczystej Mszy Świętej, której przewodniczył bp Adam Bab. W homilii podkreślał, że misja Siloe nie straciła na aktualności, a wręcz przeciwnie, dziś jest bardziej potrzebna niż kiedykolwiek.
- Czterdzieści lat temu to, co dziś wydaje się naturalne, było odważnym marzeniem , aby osoby z niepełnosprawnościami mogły w pełni uczestniczyć w życiu wspólnoty. To dzieło wciąż przypomina nam, że bycie razem jest najprostszym i najpiękniejszym darem - mówił biskup.
Po liturgii była chwila na wspomnienia, śmiech, wspólne zdjęcia i oczywiście jubileuszowy tort. Na sali słychać było: „pamiętasz, jak w Rzymie…?”, „a ta pielgrzymka do Częstochowy…”, „a te rekolekcje nad morzem…”.
Rodzina, która się nie starzeje
Wśród uczestników jubileuszu był pan Jurek Słomka z synem Andrzejem, który od ćwierć wieku uczestniczy w życiu wspólnoty. - SILOE to nasza druga rodzina. Dla mojego syna to kontakt z ludźmi, z radością, ze światem. Ja nie mógłbym mu tego dać. Wolontariusze to anioły w ludzkiej postaci - mówi ze wzruszeniem.
A pan Mirosław Duda, członek od ponad trzech dekad, dodaje: - To nie tylko pomoc. To wspólne życie. Dzięki Siloe nie siedzimy w domu. Wyjazdy, spotkania, modlitwa - to daje siłę. A wolontariusze uczą się przy nas, co to znaczy służyć.
Być posłanym – każdego dnia
Dziś SILOE nadal gromadzi się w kościele św. Piotra Apostoła w Lublinie. Spotkania odbywają się co dwa tygodnie - wspólna Eucharystia, rozmowa, herbata, uśmiech. Organizowane są rekolekcje, wczasorekolekcje, wyjazdy, spotkania świąteczne, zabawy karnawałowe. Życie płynie: proste, wspólne, piękne.
- Życzyłbym tylko jednego, aby to wszystko trwało. Bo takie dzieła nie rodzą się przypadkiem. Są darem, który trzeba pielęgnować – podsumowuje ks. Janusz Rzeźnik.
Czterdzieści lat to dużo. Ale patrząc na twarze tych, którzy wciąż przychodzą, uśmiechają się i pomagają, można odnieść wrażenie, że w Siloe czas płynie inaczej. Może dlatego, że tam, gdzie jest miłość, każda chwila jest początkiem czegoś nowego.
- To wspólnota, w której każdy może poczuć się potrzebny i kochany. Przede wszystkim chodzi o bycie ze sobą. Nie tylko o organizowanie wydarzeń, ale o obecność, rozmowę, wspólne spędzanie czasu- podkreśla ks. Bogusław Suszyło, obecny duszpasterz SILOE.