Pielgrzymka Papieża z 1997 roku. Jak Piotr Bąk niespodziewanie został nawigatorem papieskiego lotu

2022-05-24 22:36
Top of Rysy
Autor: Adam Baker Photo credit: AlphaTangoBravo / Adam Baker via Foter.com / CC BY

W tym roku mija 25 lat od wizyty Jana Pawła II w Zakopanem i na Podhalu. Ta kilkudniowa wizyta papieża pod Tatrami była szczególna dla Piotra Bąka, obecnego starosty tatrzańskiego. Ćwierć wieku temu niespodziewane stał się nawigatorem lotu Ojca Świętego, w którym papież podziwiał Gorce, Pieniny, Spisz, Orawę i Tatry. - Wszystko przez jeden mały kościółek...

W 1997 roku Papież Jan Paweł II przebywał na Podhalu trzy dni. Nocował w Księżówce. W trakcie wizyty spotykał się z wiernymi m.in. w kościele na Krzeptówkach, z dziećmi pierwszokomunijnymi, z chorymi. Celebrował mszę świętą na Wielkiej Krokwi. Jednak w czasie jego wizyty zaplanowano także dzień prywatny. W jego trakcie odbył się m.in. lot śmigłowcem na Gorcami, Pieninami, Babią Górą, Tatrami – miejscami, z którymi papież był związany, które odwiedzał w czasie swoich górskich wędrówek.

Za ułożenie trasy przelotu odpowiadał Piotr Bąk, który wówczas sprawował funkcję wiceburmistrza Zakopanego. A że był także przewodnikiem górskim, idealnie do tej roli się nadawał.

Jak wspomina, ułożona tras przelotu śmigłowca zakładała, że papieski śmigłowiec przeleci nad Rokocinami Podhalańskimi, gdzie wówczas konsekrowano nowy kościół. Przy nowej świątyni zebrali się ludzi. Bąk miał 5 czerwca rano przelecieć w locie próbnym z pilotami, by pokazać im trasę. Na tym jego rola przy przygotowaniu lotu papieskiego miała się skończyć.

- W trakcie tego lotu okazało się, że kościoła w Rokicinach nie ma na żadnych mapach, bo niedawno co został zbudowany. Pilocie więc po powrocie z lotu próbnego zameldowali swoim dowódcom, że nie będą w stanie sami tam trafić. Zapowiedzieli, że mam z nimi lecieć we właściwym locie, razem z Ojcem Świętym – mówi Piotr Bąk. - I tym sposobem zostałem nawigatorem lotu papieskiego.

Jak dodaje starosta, wybrał on także miejsce na wylądowanie w Tatrach – by papież mógł wysiąść i przejść się, by w spokoju kontemplować piękno gór. Wybrana została Przełęcz Krzyżne. Dzień przed lotem okazało się jednak, że wojskowy śmigłowiec nie będzie mógł usiąść na Krzyżnem, bo jest to za wysoko. Maszyna ta mogła latać do wysokości 1600 metrów. Przełęcz Krzyżne zaś leży na wysokości 2100 metrów.

Następnie padła decyzja, że śmigłowiec wyląduje na Rusinowej Polanie. Jednak i to się nie udało. Bo nagle na polanie pojawiła się grupa turystów. Ci chcieli powitać papieża i zastąpili miejsca do posadzenia śmigłowca. Niestety, na dole nie było nikogo z Biura Ochrony Rządu, który obstawiał pielgrzymkę papieża, by odsunął turystów na bok.

- To była najważniejsza wycieczka, jaką prowadziłem w moim życiu – mówi Bąk, który jest przewodnikiem tatrzańskim.