Tatry. Dwóch turystów zmarło na skutek poślizgnięcia się i upadku z wysokości

Tragiczna środa w Tatrach. Dwie osoby nie żyją, a 20 potrzebował pomocy ratowników TOPR. Część z nich z obrażeniami trafiła do zakopiańskiego szpitala, w tym 11-letnie dziecko.
Do śmiertelnych wypadków doszło na Skrajnym Granacie i na Rysach. Tam dwóch mężczyzn – z województwa śląskiego i mazowieckiego, poślizgnęło się i spadło. W czasie zjazdu po stromym śnieżnym zboczu turyści najprawdopodobniej uderzyli w wystające kamienie. Nie żyją.
Do poślizgnięcia się doszło także na Szpiglasowej Przełęczy. Tam zjechała trzyosobowa rodzina – z 11-letnim chłopcem. W czasie upadku i zjazdu uderzyli w dwie podchodzące turystki. 11-latek odniósł poważne obrażenia. Cała piątka trafiła do szpitala w Zakopanem.
Pozostali turyści, którym TOPR udzielał pomocy, mają lżejsze obrażenia, lub po prostu potrzebowali pomocy w sprowadzeniu na dół.
Powodem tak dużej liczby interwencji były trudne warunku w górach – twardy i śliski śnieg, a także niewystarczające przygotowanie turystów. Ci bowiem jak mówi Piotr Konopka, ratownik TOPR, poruszają się po Tatrach bez raków i bez czekana.
- A tzw. raczki, które nadają się do chodzenia po oblodzonym chodniku, lub co najwyżej na drodze do Morskiego Oka, nie są odpowiednim sprzętem do wypraw w wyższe partie gór – dodaje ratownik.
Dodatkowo TOPR otrzymał zgłoszenie o zaginięciu turysty. Mężczyzna wyszedł rano na Rysy. Po raz ostatni widziany był w rejonie buli pod Rysami. Do tej pory jednak nie wrócił do swojego samochodu.