Tatry. Szukało go w górach niemal 50 osób, psy i śmigłowce. Okazało się, że był w domu

Idąc w góry warto zabrać telefon komórkowy i nie iść samemu. Dowodzi tego przykład Polaka, którego przez cały weekend szukali słowaccy ratownicy górscy. Poszedł góry sam i bez telefonu. I nie poinformował swojego kompana, że wrócił z gór.
57-latek „zaginął” w sobotę popołudniem. Miał się spotkać z kolegą przy Popradzkim Stawie. Gdy się tam nie stawił, przyjaciel powiadomił Horską Zachranną Służbę o tym. Rozpoczęły się poszukiwania. Brali w nich udział ratownicy ze Słowacji i Polski. 57-latka szukano do poniedziałki. W akcji uczestniczyło 46 ratowników, psy, drony i dwa śmigłowce. W poniedziałek do ratowników ze Słowacji odezwał się kolega, który zgłosił zaginięcie kolegi. Oznajmił, że zguba się znalazła. 57-latek zszedł z gór bezpiecznie i wrócił do domu…
Akcja poszukiwawcza nie zostałaby uruchomiona, gdy doszło do kontaktu między panami.
- Dlatego warto zabierać w góry telefon komórkowy. Zdaniem Tomasza Zająca z Tatrzańskiego Parku Narodowego telefon może być przydatny w takiej sytuacjach, ale także w sytuacji zagrożenia.
- Choćby po to, by zawiadomić służby, gdy coś nam grozi. Dlatego warto pamiętać o telefonie komórkowym w czasie górskich wędrówek. Wybierajmy się na górskie wędrówki z naładowanym telefonem – mówi przyrodnik.